Świadectwo Moniki

Pragnę złożyć świadectwo dotyczące tego jak Pan Bóg zadziałał w moim życiu.

Tak się złożyło, że z wielkiej samotności i pragnienia miłości, uwikłałam się w związek niesakramentalny z mężczyzną rozwiedzionym. Na początku znajomości okazywał mi on wiele dobra. Jednak stopniowo zaczęła się ujawniać jego wroga postawa wobec kościoła. Okazało się, że pomimo tego, że miałby przesłanki aby wystąpić o unieważnienie swojego małżeństwa, nie chce tego zrobić, gdyż nienawidzi kościoła i księży. Weszłam w grzech nieczystości, ale nie chciałam w nim trwać. Zaczęłam modlić się o nawrócenie mężczyzny, z którym byłam. Próbowałam wynegocjować związek w czystości, jednakże on nie zgadzał się na to. Zaczęłam cierpieć nie mogąc przystępować do komunii świętej, czułam smutek, poczucie utraty mocy duchowej, uczucie beznadziejności. Kiedy szłam na mszę świętą, bardzo dotykały mnie słowa, dotyczące przyjmowania Ciała Chrystusa, pamiętam zwłaszcza taką homilię, u mnie w dzielnicy, po której w mojej głowie zostało zdanie, że ”Jeżeli nie będziemy spożywali Ciała Chrystusa i pili Jego krwi, nie będziemy mieli życia w sobie”. Tego właśnie doświadczałam.

13 maja 2015 roku, to z pewnością nie przypadek, pierwszy raz podeszłam do modlitwy wstawienniczej o uwolnienie ze związku z tym mężczyzną. Niestety, walka trwała jeszcze kolejnych 9 miesięcy. Odchodziłam i wracałam. Nie umiałam i bałam się być sama. Miałam myśli, że ”mam tyle lat, w moim wieku już nikogo nie spotkam, że jest już za późno.”

W styczniu 2016 zaczęłam odmawiać Nowennę Pompejańską. Prosząc Maryję o nawrócenie dla mężczyzny, z którym byłam związana, albo o uwolnienie od niego. Kiedy modliłam się za niego odczuwałam coraz większy lęk. W połowie lutego podeszłam znowu z prośbą o modlitwę wstawienniczą, tym razem do Grupy Uwielbienia Bożego Miłosierdzia, było takie czuwanie w kościele. Podczas tej modlitwy zostałam wezwana do ponownego przebaczenia moim rodzicom i przyjęcia Bożego uzdrowienia.

W krótkim czasie potem, przez mojego znajomego z tej grupy, dostałam informację o rekolekcjach Strumienie Życia w Warszawie, to był ostatni dzień zgłaszania się na te rekolekcje. Miałam jeszcze pieniądze z mojej „13” więc szybko wysłałam zgłoszenie. Okazało się, że już nie było miejsc dla kobiet, zmartwiło mnie to. W następnym terminie nie mogłam uczestniczyć ze względu na szkolenie, które musiałam rozpocząć. Tuż przed rekolekcjami, ku mojemu zdziwieniu, zwolniło się jedno miejsce dla kobiet i mogłam pojechać.

I tak w samej końcówce lutego znalazłam się na Strumieniach Życia. Tu Jezus pokazał mi, że to nie był żaden przypadek i On bardzo pragnął mnie w tym miejscu. Pokazał mi, że mój związek niesakramentalny był wierzchołkiem góry lodowej.

Przedstawił mi jaki był plan, co miałam dostać od mojej ziemskiej mamy i ojca i czego zabrakło. Ukazał, że przez te braki nie wykształciła się moja zdrowa, pełna tożsamość, że nie mam poczucia własnej wartości, doświadczam lęków, nie potrafię odnaleźć się w życiu. Ale też, że moi ziemscy rodzice to nie wszystko. On sam upomniał się o mnie, o moje potrzeby i pokazał, że On może je zaspokoić. Bylebym przyszła z moimi brakami do Niego.

Na Strumieniach Życia Pan Bóg odpowiedział mi na pytanie jakie jest moje powołanie, na które tak długo nie znałam odpowiedzi. On już kilka dobrych lat wcześniej mi to mówił, ale do mnie wtedy to nie dotarło. Teraz to było potwierdzenie. Wskazał mi też posługę, w której chce abym pełniła służbę: posługę modlitwy wstawienniczej. Dał poznać, iż ofiarował mi dar modlitwy za innych. Pytał czy przyjmuję swoje powołanie? Tak, zgodziłam się.

Bardzo dotknęły mnie słowa, że Bóg nie stworzył nas, abyśmy zaspakajali potrzeby naszych rodziców, ale do swoich celów. Tak bardzo się cieszę, że już po części ukazał mi jakie ma pragnienia co do mnie. Stałam się spokojniejsza.

Na rekolekcjach Bóg przeciął wiele przekleństw, które mnie niszczyły. Moja babcia odrzuciła moją mamę. Od dziecka przeklinała moją relację z mamą, mówiła, że ”jestem sierotą, nie mam nikogo, że jestem całkiem sama.” Często wmawiała mi, że moja relacja z mamą będzie tak samo zła jak ich relacja i… było tak. Moja mama odrzuciła mnie emocjonalnie, nie akceptowała, nie miała dla mnie dobrego słowa. Kiedy urodziła się moja siostra, ją wybrała sobie jako tę lepszą córkę, która jest taka jaką sobie wymarzyła. Bóg złamał to kłamstwo i dał odczuwalne przekonanie, że nie byłam i nie jestem sierotą, że mam kochającą mamę i tatę. W moim sercu usłyszałam wyraźnie, że jestem Jego ”ukochaną córeczką”, która może siadać na kolanach swego Niebiańskiego Ojca.

Doznałam w życiu też konsekwencji przekleństwa swojego ziemskiego ojca. Nie jest człowiekiem silnym, który potrafiłby dać oparcie, obronić, nie potrafił bronić mnie przed mamą, która tak często mnie atakowała. Kiedyś, podczas Świąt Bożego Narodzenia doszło do dużej awantury,. W pierwszym odruchu tato stanął w mojej obronie, ale kiedy moja mama brutalnie go zaatakowała, on ze strachu skierował swoją wściekłość na mnie i życzył mi, ażeby ktoś mnie zabił”. Diabeł wykorzystał te słowa. W moim życiu zaczęło się dziać bardzo źle, byłam bardzo nieszczęśliwa, chorowałam na depresję, nie mogłam ułożyć sobie życia, wyjść za mąż, mimo, że chciałam. Modliłam się o śmierć, żeby moje cierpienie się skończyło. Tato, jak wynikło z późniejszej rozmowy, nawet nie pamiętał, że wypowiedział słowa przekleństwa, mówił to w jakiejś furii. Na rekolekcjach przyszło rozeznanie, że mam w sobie ducha śmierci, niechęci do życia. Doświadczyłam uwolnienia przez modlitwę kapłana.

Bóg złamał jeszcze wiele kłamstw, w które wierzyłam np. to, że „nie jestem wystarczająco dobra, ażeby mnie kochać”.

Cudowne jest to, że dostałam konkretne narzędzie do obrony. Modlitwa wyrzekania się, łamania kłamstw mocą Jezusa, oprócz Słowa Bożego jest potężnym narzędziem do obrony.

W wieku 19 lat, kiedy to doświadczyłam załamania psychicznego, zanim zaczęłam wołać do Jezusa i zaczęli się za mnie modlić zielonoświątkowcy, byłam u dwóch bioenergoterapeutów. Kładli na mnie ręce, kazali nosić jakieś płytki na sercu, ustawić w domu. Mój stan się nie poprawiał. Zostałam stopniowo uzdrowiona po modlitwie moich znajomych z Kościoła Zielonoświątkowego, jednakże nie całkowicie. Depresja wiele razy wracała w moim życiu.

Wyzwalały ją trudne sytuacje, odrzucenie innych ludzi. Podczas Strumieni, Pan dał światło, że wizyty u bioenergoterapeutów otworzyły furtki złemu duchowi. Przez wiele lat mógł mnie dręczyć, sama spowiedź nie pomagała. Musiałam kilka lat temu przejść egzorcyzm. Na Strumieniach modlitwa o uwolnienie była ponawiana. Był też czas na studiach kiedy zamówiłam rzeźbione maski afrykańskie u człowieka, który do tej pory nie wiem czy był chory na schizofrenię, czy opętany. Powiesiłam je w domu, jedną nosiłam jak amulet na szyi. Okazało się, że za nimi też mogła stać depresja, agresja. Także te wpływy Jezus zerwał!

A co z relacją z mężczyzną, z którym byłam? Pan uwolnił mnie w czasie pierwszej, lutowej sesji. Dowiedziałam się, że przez grzech nieczystości w związku niesakramentalnym demony dręczące drugą osobę mogą przejść na partnera. Jezus przerwał więź, która łączyła mnie z tym człowiekiem, ona nie prowadziła ku dobremu. Demon przez tę relację chciał zabrać mi to co najcenniejsze: moją wiarę, możliwość komunii świętej.

Przebaczenie tym, którzy nas skrzywdzili, otwiera nam drogę do uzdrowienia. Często sami nie jesteśmy w stanie przebaczyć, możemy tylko podjąć decyzję, reszty dokonuje Jezus. Teraz widzę, że trzymając urazę do rodziców, oskarżając ich o moje nieszczęścia, związywałam ich i siebie, to powodowało, że byłam skupiona tylko na negatywnych stronach naszych relacji. Przebaczenie sprawia, że oczy zaczynają dostrzegać o wiele więcej. W tej chwili już doświadczam bardzo dużej poprawy relacji z rodzicami. Już po pierwszej lutowej sesji rekolekcji byłam w stanie kupić piękną koszulę i pojechać na imieniny mojego taty a przecież po Świętach Bożego Narodzenia, kiedy nawet nie zapytali co u mnie słychać, myślałam żeby już przestać ich odwiedzać. Teraz z kolei w maju, ja wyprawiałam imieniny i zaprosiłam moich rodziców i siostrę. Zapanowała między nami zupełnie inna, dobra, życzliwa atmosfera. Wiem, że uzdrowienie to proces, będzie trwał kilka lat. Wstąpiłam do Grupy Uwielbienia Bożego Miłosierdzia, aby modlić się z innymi wierzącymi osobami.

Teraz modlę się o to, aby Strumienie Życia powstały także w moim mieście, aby inni mogli doświadczać, tego co ja. Za to wszystko CHWAŁA JEZUSOWI! Dziękuję Ci Maryjo, że wysłuchałaś mnie, wyprosiłaś tak wiele łask.

Monika